Kup teraz na Allegro.pl za 149,99 zł - CHLOREK ZŁOTA 0,18g Au + MMS CZYSTY Chloryn Sodu (12796385632). Allegro.pl - Radość zakupów i bezpieczeństwo dzięki Allegro Protect! Zobacz Chloryn Sodu Lifechem w najniższych cenach na Allegro.pl. Najwięcej ofert w jednym miejscu. OPINIE O PRODUKCIE (96) filtry i MMS - CHLORYN SODU r-r Kup teraz na Allegro.pl za 64 zł - MMS -Chloryn Sodu 28% +Kwas Cytrynowy 50%. 200 ml (10561340549). Allegro.pl - Radość zakupów i bezpieczeństwo dzięki Allegro Protect! Na liście znajdują się opinie, które zostały zweryfikowane (potwierdzone zakupem) i oznaczone są one zielonym znakiem Zaufanych Opinii. Opinie niezweryfikowane nie posiadają wskazanego oznaczenia. Zobacz jakie opinie mają użytkownicy o produkcie Pro Symbioflor krople 50ml i jak oceniają go pod kątem jakości wykonania, ceny i wyglądu. W zestawie 3 x Czysty Chlorek Złota Au 0,18 g. Produkt Ciecz Probiercza Nr 3, przeznaczona jest do badania złota o próbie 0,585, jest dokładnie tym samym produktem co na zdjęciu głównym czyli do badania złota o próbach 0,500 – 0,600 , niczym się nie różni, jest to tylko nowy zapis na etykiecie produktu. Vay Tiền Trả Góp 24 Tháng. Stacje sanitarno-epidemiologiczne przestrzegają przed stosowaniem preparatu Miracle Mineral Solution. To nie jest lek na nowotwory, wirusa HIV czy gruźlicę, a jedynie środek do uzdatniania wody pitnej... spis treści 1. Czym jest Miracle Mineral Solution? 2. Pogłoski na temat MMS 3. Przyszłość Miracle Mineral Solution 1. Czym jest Miracle Mineral Solution? MMS to środek o działaniu bakteriobójczym, wirusobójczym i grzybobójczym, dlatego też znalazł on zastosowanie w dezynfekcji i uzdatnianiu wody. Nie należy go jednak spożywać. Zobacz film: "Choroby serca najczęstszą przyczyną zgonów Polaków" 2. Pogłoski na temat MMS Miracle Mineral Solution można zamówić przez internet. Na stronie opisywany jest jako lekarstwo między innymi na: nowotwory, wirusa HIV, malarię, gruźlicę i zapalenie wątroby. Po internecie krążą pogłoski o przypadkach wyzdrowienia po stosowaniu MMS. Preparat traktuje się jako suplement diety i lekarstwo stanowiące alternatywę dla konwencjonalnych form terapii. W rzeczywistości nie ma on żadnych udowodnionych właściwości leczniczych. Sprzedaż preparatu opiera się na oszukiwaniu klienta, a popularność żeruje na desperacji osób, u których wykryto ciężką chorobę, często nieuleczalną. Chorzy skłonni są spróbować wszystkiego byle tylko zwiększyć swoje szanse na przeżycie. 3. Przyszłość Miracle Mineral Solution Ze względu na fakt, iż MMS jest jedynie utlenioną solą, dopuszczoną do użytku w całej Europie, nie ma możliwości wycofania jej ze sprzedaży. Jedyne, co pozostaje, to informowanie ludzi o prawdziwym charakterze preparatu i dementowanie pogłosek o jego cudownych właściwościach. Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki. polecamy Chloryn sodu Służy do dezynfekcji urządzeń sanitarnych i uzdatniania wody, wykorzystywany jest także w fotografice i farbiarstwie. Często stosowany w przypadku braku pewności co do jakości wody. Kilka kropli chlorynu sodu jest w stanie oczyścić około 1 litra wody z pasożytów, wirusów i bakterii. MMS to ustabilizowany 25%-28% tlenowy roztwór chlorynu sodu (NaClO2) w wodzie destylowanej, który po wymieszaniu z niewielką dawką soku z cytrusów, rozcieńczonego kwasku cytrynowego bądź octu zmienia odczyn na kwaśny, staję się lekko niestabilny i uwalnia gazowy dwutlenek chloru(ClO2). Ma on silne działanie bakteriobójcze stąd też po jego użyciu w przeciągu kilku godzin dochodzi do utlenienia (zniszczenia) szkodliwych wirusów, pleśni, bakterii, pasożytów i grzybów. Nazwa: Chloryn sodu MMS Synonimy: MMS, sodium chlorite, chloran(III) sodu Gatunek: Czysty Czystość: R-R 25-28% Wzór chemiczny: NaClO2 Nr CAS: 7758-19-2 Nr WE: 231-836-6 Nr index: nie dotyczy Podmiot odpowiedzialny: Biomus ul. Chemiczna 7 20-329 Lublin 10 października 2017Uwaga ! Chloryn sodu jest produktem dezynfekującym. Poniższy artykuł ma charakter wyłącznie popularnonaukowy. Przestrzegamy przed zastosowaniem chlorynu w innym celu. Chloryn sodu to produkt, który powinien być wykorzystywany do dezynfekcji oraz uzdatniania wody, albowiem ma on zdolność do usuwania wirusów, bakterii, jak i metali ciężkich. Ponadto może być on używany do dezynfekcji urządzeń sanitarnych. Światowa Organizacja Zdrowia, w skrócie WHO oraz Państwowa Inspekcja Sanitarna odradzają stosowanie tego produktu w innych celach, szczególnie leczniczych. Z informacji dostępnych na stronie Głównego Inspektoratu Sanitarnego dowiemy się, iż nie jest to produkt przeznaczony do stosowania w sposób bezpośredni przez ludzi, albowiem może wywołać wiele negatywnych skutków i doprowadzić do zatrucia organizmu. Niemniej jednak chloryn sodu, który spotkać można również pod nazwą Miracle Mineral Solution (MMS) – Cudowny Preparat Mineralny znany jest szerszemu gronu użytkowników od około 10 lat. Wówczas Jim V. Humble (podróżnik i inżynier) wysnuł teorię, iż preparat ten może stać się panaceum ratującym zdrowie i życie tysiącom, a może nawet setkom tysięcy osób. MMS to ustabilizowany roztwór chlorynu sodu w wodzie destylowanej. Według Jima V. Humble może on wspomagać odporność, tak aby organizm mógł samodzielnie zwalczać choroby (przede wszystkim AIDS, zapalenie wątroby, malarię, nowotwory). Jego zdaniem cudowny Preparat Mineralny cechuje się właściwościami bakteriobójczymi, a także jest zabójcą patogenów. POCHODZENIE CHLORYNU Chloryn sodu dawniej używany był wyłącznie do uzdatniania oraz dezynfekcji wody pitnej, jednak Jim V. Humble doszedł do wniosku, iż może być on wykorzystany także w medycynie. Jego inspiracją były chemiczne i uzdrawiające właściwości, dzięki którym w jego opinii uratował współtowarzyszy zmagających się z malarią. Jego podróże po Afryce oraz walka z różnorodnymi chorobami, posłużyły do napisania i wydania książki pt. „Przełomowy Cudowny Suplement Mineralny. Odkrycie XXI wieku”, gdzie opisał zasadę działania chlorynu sodu. Jego zdaniem jest to substancja na szereg chorób, dzięki której możemy żyć nawet o 20 lat więcej. ZASTOSOWANIE CHLORYNU SODU Według Jima V. Humble chloryn sodu może być zastosowany w medycynie niekonwencjonalnej, ponieważ po połączeniu go z kwaskiem cytrynowym powstaje dwutlenek chloru, jaki cechuje się właściwościami antybakteryjnymi. W jego opinii doprowadza to do usunięcia wirusów, pleśni, pasożytów, grzybów, a także komórek nowotworowych. Zdaniem inżyniera wystarczy kilka godzin (w przypadku malarii 4 godziny, w przypadku AIDS 2 dni), aby wyleczyć chorego. Kolejny atut, który zdaniem Humble może wynikać z regularnego stosowania MMS to ochrona oraz zwalczanie astmy, grypy, opryszczki, kurzajki, cukrzycy, chorób pasożytniczych oraz gruźlicy. Ponadto autor książki „Przełomowy Cudowny Suplement Mineralny. Odkrycie XXI wieku” uważa, że chloryn sodu w dietę włączyć powinny wszystkie osoby zmagające się ze stanami zapalnymi dziąseł, miażdżycą oraz żółtaczką. Uważa on, że produkt ten wesprze osoby, które zmagają się ze spadkiem odporności, gdyż ma właściwości wzmacniające organizm. Jak widać zdaniem Jima V. Humble zastosowanie Miracle Mineral Solution jest naprawdę rozległe. Mimo to w dalszym ciągu nie jest ono potwierdzone przez żadne organizacje zajmujące się kwestiami zdrowia. Podaje się, że w Afryce preparat ten wykorzystywany jest niemal każdego dnia, w celu zwalczania malarii. Ciężko jest jednak poznać oficjalne rezultaty skuteczności walki z tą chorobą. Zdaniem zwolenników teorii Humble, dzięki chlorynowi sodu zmniejsza się liczba osób z AIDS. Na wielu forach internetowych pojawiają się informacje, że MMS-em z powodzeniem leczy raka, HIV, zapalenie płuc czy cukrzycę. Jednak opinie te nie są potwierdzane przez specjalistów, pisane są one w większości przez anonimowych użytkowników. Oczywiście chloryn sodu znajduje swoje zastosowanie także w uzdatnianiu i oczyszczaniu wody – usuwa on pierwotniaki, wirusy oraz grzyby. Kolejne zastosowanie chlorynu sodu to dezynfekcja urządzeń sanitarnych, ponieważ cechuje się on właściwościami bakteriobójczymi. W Stanach Zjednoczonych używany jest w przemyśle spożywczym (głównie mięsnym) od około 50 lat, albowiem jest środkiem przeciwbakteryjnym. Uwaga ! Chloryn sodu jest produktem dezynfekującym. Powyższy artykuł ma charakter wyłącznie popularnonaukowy. Przestrzegamy przed zastosowaniem chlorynu w innym celu. Do napisania tego artykułu skłoniła mnie taka oto odpowiedź na necie (wpis z innego bloga) na moją odpowiedź, że niewłaściwe używanie MMS może bardziej człowiekowi zaszkodzić niż mu pomóc. Admin 27 grudnia 2016 at 23:41 Uszkodzisz i wodą. I co, masz nie pić? MMS rozkłada się na coś co jest naturalnym składnikiem organizmu! KONIECZNA LEKTURA: Niestety... ktoś sobie zrobił ze mnie pośmiechowisko i jeszcze mi przesłał "dobrą" konieczną lekturę jako znawca tematu, którą sobie powinnam poczytać i zastosować się do niej. A że jestem ambitna i lubię takie wyzwania więc długo nie czekałam, siedziałam cały wieczór i całą noc aż do 5 rano i nadrobiłam konieczną lekturę, o której każdy z nas powinien mieć choćby podstawowe informacje. To co tu zebrałam jest tylko małym skrawkiem całych multum informacji i wywodów naukowców jakie można znaleźć tylko na necie... ale myślę, że jakby sięgnąć do różnych medycznych czasopism i znaleźć prace osób, które zajmują się badaniem naturalnych i chemicznych suplementów znalazłoby się ich dużo dużo więcej. A już najbardziej rozbroił mnie z tego krótkiego wpisu cytat: "MMS rozkłada się na coś co jest naturalnym składnikiem organizmu!". No właśnie... i tacy właśnie fachowcy doradzają nam czym to mamy się leczyć i jak mamy na tym świecie żyć wiecznie w 25 letnim ciele. To już przecie każdy człowiek z maturą powinien wiedzieć, co chlor może spowodować w organizmie człowieka. Nie będę już powtarzać informacji, które znajdują się już w tym wyżej wymienionym linku, czy wszystkich innych opartych na nich, ponieważ zajęłoby to bardzo dużo czasu, a i tak tu nic nowego nie da się wymyśleć... daję to tylko jako materiał naukowy do własnych przemyśleń jeśli ktoś w głowie ma jeszcze deko rozumu i zdrowego rozsądku. Daję to też jako informacje na prośbę tych osób z tamtego bloga, które o nie proszą, ponieważ wiem, że na tamtym blogu nie przejdą cenzury z osobistych powodów i zaangażowań osób reklamujących tam MMS jako lek-cud. Ładnie jest napisane w tym powyższym artykule jakim to cudownym lekiem jest dla nas MMS, ale ta prawda ma również drugą stronę medalu; mianowicie to, że MMS jest niebezpieczną trucizną i jako taka może narobić porządnego bałaganu w organizmie człowieka. Pisałam już o grupach krwi, czynniku Rh (ciągle zagadkowym, dobrze nie przebadanym, a jednak ten ma wielki wpływ nie tylko na nasze zdrowie, ale nawet na nasze cechy charakteru) i z grubsza kto czytał te artykuły już wie, że każdy z nas jest inny i że nasza krew ma duży wpływ na nasze życie. W każdym człowieku potrafi inaczej zadziałać jego osobista chemia (każdy z nas jest wielką fabryką chemiczną, która produkuje to co jej jest potrzebne do życia i każdy z nas produkuje swoje indywidualne chemikalia) i trzeba być bardzo ostrożnym przy stosowaniu różnych szczególnie obcych dla siebie substancji. Główny zwolennik MMS Jim Humble, zwany inaczej "doktorem MMS", który wydał również książkę na ten temat i ogłosił się "Mistrzem trzeciego tysiąclecia" w leczeniu ciężkich chorób, na podstawie to której książki większość jej nabywców już zaczęło się leczyć, w dodatku nie zwracając uwagi na konsekwencje, sam już stanął nie jeden raz przed coraz bardziej kłopotliwymi pytaniami od osób, które zaczęły eksperymentować na sobie MMS, ponieważ reakcje organizmów ludzkich pod wpływem MMS okazały się być krańcowo różne. Wiele osób nie wie, że MMS jest w istocie używany jako wybielacz i jest bardzo skuteczny w zabijaniu bakterii... ale w toaletach... i na pewno może być trucizną, kiedy go wprowadzimy do naszego organizmu i z tym należy się liczyć i nie wolno ignorować tego faktu. To co może u mnie zapracować, już ciebie może zabić, ponieważ każdy nasz organizm jest inny i inne dawki działają na nas. I każdy z nas ma w sobie inną chemie, która też utworzy reakcje z tym wprowadzonym w siebie zupełnie innym czynnikiem chemicznym. I tak reklamowany mocno i szeroko przez Jima Humble'ya produkt MMS, który ma leczyć AIDS, wirusowe zapalenie wątroby typu A, B, C, malarię, gruźlicę, opryszczkę, a nawet raka i wiele innych groźnych chorób zawiera w sobie chlor, który nie jest uważany za minerał naszego zdrowia... i jeśli wprowadzimy go do organizmu w dużych dawkach, długo nie będziemy czekać na jego skutki. Mniejsze dawki na początku wywołają efekt leczniczy, ale w dłuższym okresie czasu, kiedy chlor kumuluje się w ciele staje się bardziej aktywny np. po spożyciu owoców cytrusowych czy nawet octu i zmienia się w dwutlenek węgla. Oczywiście wywoła to niepożądane działania: nudności, wymioty, biegunki, dezorientację, bóle głowy, zatrucia chemiczne, zmęczenie, zaburzenia równowagi elektrolitowej, szybkie starzenie się, a nawet śmierć, która przychodzi niczym złodziej. I najgorsze, że możemy wcale nie podejrzewać tego cudownego leku, który nas stopniowo zabija... po cichutku jak złodziej kradnie nam życie. Jest to już publiczną tajemnicą, że chlor był użyty przez Niemców w roku 1924 jako broń biologiczna. Dwutlenek chloru może wybuchnąć w czasie uderzenia, tarcia czy przy wstrząsie mózgu, a nawet w chwili przegrzania się mózgu. Jest silnym utleniaczem, reaguje gwałtownie z materiałami palnymi i redukującymi, rtęcią, amoniakiem, siarką i wieloma innymi związkami organicznymi (co oczywiście może okazać się bardzo niebezpieczne szczególnie dla tych osób, które zostały poddane wielu szczepionkom... ponieważ nigdy nie wiemy co tak naprawdę w tych szczepionkach się znajduje i jaką mieszankę wybuchową to wszystko spowoduje). Chlor silnie drażni skórę, oczy, układ oddechowy, powoduje podrażnienie jamy ustnej, przełyku, żołądka, błon śluzowych i wszystkich delikatnych organów, w tym ma silne działanie na układ moczowy. Może spowodować duszności, nudności, wymioty, przewlekłe zapalenie oskrzeli, trwałe uszkodzenie płuc, wątroby i układu moczowego. Każda gospodyni powinna wiedzieć, że nie wolno mieszać podczas dezynfekcji łazienek (czy innych "urządzeń" w mieszkaniu) różnych substancji chemicznych, szczególnie chloru i amoniaku, ponieważ są bardzo toksyczne i powodują trujące opary. Byłam nie jeden raz świadkiem takich zatruć w swojej pracy, wiele osób walczyło o życie. Nigdy nie stosujcie razem amoniaku i wybielacza chlorowego, ponieważ razem mogą spowodować ciężki uszczerbek na naszym zdrowiu, a nawet mogą być zabójcze. Podchloryn sodu, który jest wybielaczem może współdziałać z inną substancją na poziomie molekularnym i tworzy toksyczny gaz o nazwie chloramina, toteż nigdy nie używajcie popularnego wybielacza chlorowego i amoniaku razem... nawet nie trzymajcie tego obok siebie w swoich mieszkaniach, aby ktoś nieopatrznie nie doprowadził do toksycznej reakcji (szczególnie, kiedy mamy dzieci w mieszkaniu, a te mają różne ciekawe pomysły). Zwróćcie uwagę na popularny proszek do szorowania "Comet", zawiera w sobie pochodne podchlorynu wapnia, a ten też razem z amoniakiem tworzy chloraminę. I żeby było jeszcze bardziej skomplikowane nasze życie jest ono narażone na wiele produktów czyszczących, które nie zawierają ciekłego amoniaku tylko sole amonowe, które często na ulotkach ostrzegawczych wymieniane są pod nazwą "Amon", które również wytwarzają toksyczną chloraminę gazu. Moja osobista sugestia... czas odejść od chemicznych środków w kuchni, łazience jeśli naprawdę dbamy o swoje zdrowie, czas znaleźć naturalne zastępcze środki, które będą bezpieczne dla ciebie i twojej rodziny. Szczególnie wystrzegajcie się kupna takich środków chemicznych z niewiadomego źródła, które często są tworzone w domowych laboratoriach, a później te produkty sprzedawane są na necie, albo gdzieś tam u wędrownego handlarza, oczywiście po niższej cenie, co jest bardzo kuszące. Ups... psuje co niektórym biznes... już widzę ich miny i atak na mnie... ta wstrętna wiedźma znowu coś knuje... ale dla mnie bardziej liczy się bezpieczeństwo ludzi niż mamona. I bardzo proszę, zachowajcie ostrożność i zwracajcie uwagę co stosujecie podczas dezynfekcji w mieszkaniu, a jeszcze mocniej kontrolujcie różne suplementy, które pojawiają się bardzo licznie w naszym życiu jako cudowne leki "ratujące" nasze zdrowie i życie. I zapamiętajcie to niczym mantrę: wybielacza chlorowego i amoniaku nie wolno razem mieszać!!! Podobnie jest z cudownym suplementem MMS, na który w lipcu 2010 FDA wydało ostrzeżenie... dlatego wielu "uzdrowicieli" produkujących go domowym sposobem zmieniło mu nazwę na "zaawansowana tlenoterapia". Nie powiem, brzmi to dobrze... ale później niech nie będzie rozpaczy, kiedy ktoś umiera w 12 godzin po spożyciu MMS, jak to się przytrafiło pewnej meksykance i jej mężowi. Zażyli MMS według instrukcji samego Jim'iego Humble'a popijając go sokiem z limonek... i niby wszystko było według instrukcji samego "Mistrza", ale po 12 godzinach nastąpił zgon małżeństwa. Ostatnie godziny ich życia były dla nich torturą, nie tylko ze względu na ciężkie bóle brzucha, ale i niewydolność nerek. Kobieta Sylvia Fink przed śmiercią wpadła w śpiączkę, więc jej dusza uciekła od cierpienia, ale nie było już ratunku dla jej ciała. Toteż jeśli ktoś wam poleci, że ten MMS jest taki dobry, zapoznajcie się i z takimi faktami... radzę wejść na fora internetowe w języku angielskim i zaznajomić się z ich treściami. Trzeba poznać i takie fakty. We krwi Sylvi znaleziono wysoki poziom methemoglobiny (raport autopsji), co skutkuje niezdolnością krwi do przenoszenia tlenu w organizmie. Łatwo to zauważyć, ponieważ na ciele takiej osoby pojawiają się sińce (znaczy brak tlenu). Lekarzom nie jest to obce, że chloryn sodu powoduje hemolizę czerwonych ciałek krwi. Krwinki czerwone są rozrywane i niszczone. I tak razem z krwinkami czerwonymi można również zabić pasożyty wywołujące daną chorobę... jeśli ktoś ten proces przetrwa będzie cierpieć na niedokrwistość, ale może mieć szanse na przeżycie, a nawet wyleczenie z nękającej go choroby. Skądinąd wiem, że Jim Humble jest ministrem kościoła scjentologów i z ramienia tego kościoła reklamuje MMS jako cudowny lek prawie na każdą chorobę. Skądinąd też wiem, że wszystkie leki rozprowadzone przez ten kościół są cudownie drogie i wmuszane ludziom prawie na siłę. Po więcej informacji odnośnie scjentologów warto przejrzeć internet, kilka z nich znajdziecie również na naszej stronie. Jim Humble szczególnie upodobał sobie swoją "misje" w rejonie Zatoki Meksykańskiej, odwiedzał tam prawie każdy dom i proponował ludziom cudowne MMS i swoją książkę na jego temat. I tak poszła fama w świat. Toteż jeszcze raz ostrzegam, uważajcie co bierzecie do buzi, szczególnie dzisiaj, kiedy na rynku mamy aż tylu "wspaniałych uzdrowicieli". A już zapamiętajcie na zawsze MMS nie popija się sokiem cytrynowym, a nawet octem, bo ta mikstura i owszem może zabić w tobie wszystkie zarazki, ale i ciebie również nie oszczędzi. Reakcja, która zachodzi później w organizmie po spożyciu tej mikstury jest zagrożeniem nie tylko dla czynników chorobotwórczych, ale i normalnych zdrowych komórek, działa niczym chemioterapia podczas leczenia raka... tylko wyjątkowo silny organizm ma szansę ją przetrzymać. Naukowcy twierdzą, że ludzki układ odpornościowy wytwarza kwas chlorowy w naszym organizmie w odpowiednim stężeniu i ta substancja naturalnie stworzona przez nasz organizm potrafi zabić nie tylko najeźdźców bakteryjnych, ale niszczy także ludzkie komórki, toteż w przewlekłych stanach zapalnych bywa tak mocno zniszczona tkanka. Kwas podchlorawy łatwo reaguje z aminokwasami, które mają grupę aminową w bocznych łańcuchach chlorell (HClO - kto mocniej zainteresowany tematem niech szuka na własną rękę, ja daję tylko cynk). Doktor Segura mówi, że pewną ilość HClO nasz organizm jest w stanie produkować we własnym zakresie i nawet ta dawka może być niebezpieczna jeśli nasze białe ciałka krwi wyprodukują za dużo kwasu podchlorawego. W rzeczywistości kwas podchlorawy (MMS2) ma moc wpływać na DNA... zrywa podwójną helisę DNA i tym samym zakłóca istotne funkcje biologiczne organizmu. Doktor David Kroll, profesor farmakologii pracujący nad naturalnym leczeniem raka nie jest przekonany do MMS jako skutecznego środka w leczeniu jakichkolwiek chorób, określa ten suplement jako "gorączkę religijną", szczególnie podawaną sobie z ust do ust i ze słyszenia, niż rzeczywistą wiedzę na ten temat. Sam Jim Humble radzi wyraźnie na swoich wykładach, że ludzie powinni wiedzieć, że jeśli po zażyciu MMS zrobi się komuś "niedobrze", powinien niezwłocznie udać się do szpitala, ponieważ jego nerki mogą odmówić pracy. Nawet witamina C zażyta razem z MMS powoduje stres oksydacyjny... i tu trzeba ostrzec ludzi... nie wolno zażywać witaminy C razem z MMS, ponieważ witamina C kłóci się z tym suplementem. Według Jonathana Campbella, konsultanta zdrowia całe podejścia Jim'ego Humle'a do ciała ludzkiego jest traktowane tak, jakby to było prostym systemem wodno-kanalizacyjnym i MMS to niczym preparat do udrażniania rur ("krecik", "dreno") i zabija tylko patogeny. Niestety ludzkie ciało jest bardziej skomplikowaną maszyną i nie działa w ten sposób. Zdrowy układ immunologiczny automatycznie i wybiórczo zwalcza patogeny, ma swoją bazę przeciwciał i białych krwinek i wie co w danej chwili wysłać organizmowi na ratunek, a nie jak leci traktuje go w ten sam sposób. MMS zakłóca tą naturalną odporność immunologiczną poprzez ozonowe przeciwutleniacze. Powtarzam jeszcze raz, MMS jest dla człowieka tym samym co chemioterapia... owszem można go wykorzystać w pewnych sytuacjach, szczególnie stosować go przez skórę... jest nawet grupa lekarzy, którzy tworzą z niego specjalne koktajle, ale te są podawane pod nadzorem specjalnych monitoringów, tak jak większość niebezpiecznych leków, jakie lekarze stosują jako ekstremalna terapia, gdy życie pacjenta jest zagrożone i w zasadzie nie ma już na to innej bezpieczniejszej metody... stosuje się to w chwilach, kiedy w zasadzie lekarz nie ma już nic do stracenia... gdy wszystkie jego metody działania zostały wyczerpane. I trzeba umieć znaleźć tą bezpieczną dawkę, która nie zadziała toksycznie na organizm... i już najmniejszy cień podejrzenia, że ten preparat go jeszcze mocniej wyczerpuje jest powodem do jego wycofania i rozpoczęcia naturalnego oczyszczania organizmu, ale w zupełnie inny sposób, rozpoczynamy wówczas proces detoksykacji tego organizmu według już sprawdzonych metod, które wiadomo, że nie powinny zawieść (to jest coś na wzór przedawkowania narkotyków czy alkoholu, nie wolno podać tych substancji nawet odrobinę więcej, bo możemy tego człowieka zabić, robimy wszystko, aby już tą zaistniałą truciznę w ciele czymś właściwym zneutralizować). Wiadomo, że kiedy przeprowadzamy kurację oczyszczającą, każdy organizm będzie zachowywał się inaczej i trzeba znać symptomy, które zachodzą w procesie oczyszczania. Trzeba też wiedzieć jak na każde ciało wpłynąć, aby go całkowicie nie wyłączyć z życia. Trzeba umieć przewidzieć negatywną reakcję naszego ciała, reakcję leków, suplementów, a nawet witamin, ponieważ zamiast wyleczyć możemy taki organizm zabić, choćby nawet przez zbyt szybkie uaktywnienie toksyn w ciele z czym organizm może sobie nie poradzić. Skutki uboczne chemioterapii, MMS... i innych ciężkich zatruć organizmu... reakcja Jarisha-Herxheimera - co to jest? Jest to reakcja, gdy organizm próbuje wyeliminować toksyny w szybkim tempie, niż te mogą być prawidłowo usunięte. Detoksykacja organizmu może być lżejsze i cięższa, można czuć się znacznie gorzej i nawet twierdzić, że leczenie nie działa, ale leczenie działa, tylko proces oczyszczania jest ciężki i występują zaburzenia w całym organizmie. Czym silniejsze symptomy oczyszczania tym większy dowód na to, co się dzieje z naszym ciałem pod wpływem jakiegoś środka, który został do niego wprowadzony. Dlatego podczas chemioterapii osoby są monitorowane. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ oczyszczane są wszystkie organy i trudno wszystkim kanałom eliminacyjnym usuwać toksyny z powodu ich nadmiaru. W dodatku ciało musi się zregenerować i często musi być zastąpione przez nowe komórki. Przy takim szybkim oczyszczaniu umiera duża ilość bakterii i duża ilość endotoksyn, które są wewnątrz samej bakterii, które w chwili jej śmierci są uwalniane do organizmu ludzkiego. Im więcej jest bakterii tym silniejsze ich endotoksyny i oczywiście silniejsza reakcja oczyszczająca. Głównym magazynem toksyn jest wątroba. Kryzys spowodowany oczyszczeniem zwykle zwiększa ból stawów i mięśni, powoduje biegunki, skrajne zmęczenie, niepokoje, skurcze, bóle głowy (które najczęściej występują w chwili tworzenia się toksyn we krwi), bezsenność, nudności, problemy z zatokami, częste oddawanie moczu, spadek ciśnienia krwi, wykwity skórne, w tym czyraki, pokrzywki, wypryski, uczucie zimna i objawy grypopodobne... i emocjonalne zachwiania, gniew, rozpacz, smutek, płacz, strach, huśtawka nastrojów, a nawet silne gorączki i dreszcze. To wszystko może trwać przez kilka godzin, przez kilka dni, a nawet w ciężkich zatruciach dłużej. Jak się przed tym ratować? Należy pić dużo słodkiej wody (soki, herbatki ziołowe słodzone miodem - nie stosować słodkich napoi podczas raka), może być również czysta woda lub zioła w celu wypłukania toksyn z organizmu. Pić od 2 do 4 litrów dziennie. Jeśli czujemy zmęczenie ciała, senność należy odpoczywać, w tym przypadku pomogą również lewatywy, przynoszą ulgę od toksyn. W celu uzyskania spokoju wskazana jest medytacja, dobry masaż, akupresura, zabiegi energoterapeutyczne. Z powyższego widać, że bardzo ważne jest w jaki sposób z naszego ciała spływają toksyny, jeśli mamy na tyle czasu nie należy takiej terapii przeprowadzać drastycznie tylko umiejętnie dzień po dniu rozłożyć ją w czasie. Inaczej nasze ciało może nie wytrzymać, to się często dzieje podczas leczenia raka chemioterapią. Vancouver 28 Dec. 2016 WIESŁAWA Czy można wyleczyć AIDS w 3 dni, a przeziębienie i malarię, w niektórych wypadkach, nawet w 1? Brzmi to jak science-fiction, jednak tak twierdzi Jim Humble, odkrywca preparatu MMS, (Cudowny Suplement Mineralny) jest możliwe. Początkowa skuteczność stosowanego przez niego środka wynosiła podobno w przypadku malarii ok. 70%, a po zastosowanych modyfikacjach (o których będzie mowa dalej) – prawie 100%. Za zgodą redakcji Nexusa umieszczamy artykuł o tym środku, który ukazał się w polskiej edycji Nexusa. Dopiero co, bo 15 stycznia, ukazała się również po polsku książka opisująca NaClO2, bo o nim mowa. Książkę tę można nabyć również w naszym sklepie. W SKRÓCIE MMS nie jest lekiem, lecz naturalnym środkiem mineralnym wzmacniającym system immunologiczny. Chodzi tu o minerał, chloryn sodu – NaClO2, z którego pozyskuje się MMS. Uwodniony chloryn sodu używany jest do oczyszczania wody, dezynfekcji, w fotografice, farbiarstwie. Jim Humble twierdzi, że MMS to przełom w przezwyciężaniu: AIDS, cukrzycy, żółtaczki typu A, B i C, opryszczki, gruźlicy, ptasiej grypy, astmy, miażdżycy, BSE, pleśniawek, malarii, kurzajek, parodontozy, ropni, pasożytów, stanów zapalnych dziąseł, grypy, ran i ukąszeń owadów itd., infekcji wirusowych i bakteryjnych W jakich przypadkach MMS nie pomaga? Na przykład: w napięciach mięśni i bólach stawów, bo nic nie zastąpi ruchu i gimnastyki, ale pomaga przy limfatycznym i reumatoidalnym zapaleniu stawów. MMS można przygotować samemu, nawet we własnej kuchni! Dostępne są także gotowe preparaty. Krople (100 ml), stosowane w profilaktyce wystarczają na około 2 lata. CZY SĄ DOWODY NA SKUTECZNOŚĆ MMS?Rezultat wdrażania programu naukowego dotyczącego preparatu MMS w Afryce jest zaskakujący. Ponad 75 000 ofiar chorób zostało wyleczonych w krótkim czasie – od 3 dni do 1 miesiąca (certyfikaty ministerstw zdrowia, organizacji rządowych, klinik, misji humanitarnych w Kenii, Ugandzie, Malawi z lat 2001 – 2004 w książce Jima Humble). Preparat został przetestowany w jednym z zakładów karnych w Malawi, w Afryce Wschodniej. Niezależny test na zlecenie rządu Malawi wykazał 99-procentowy rezultat całkowitego uzdrowienia. W Ugandzie 60% osób zdiagnozowanych na AIDS zostało wyleczonych wciągu 3 dni, a w ciągu 1 miesiąca – 98%. Leczenie dziesiątków innych chorób daje również pozytywne rezultaty. Do dziś preparat MMS zakupiło już wiele rządów w Afryce i w ramach profilaktyki podawany jest bezpłatnie dzieciom. Wprost niewiarygodne, że tak prosty preparat, a tyle może zdziałać. Krople MMS rozcieńcza się sokiem z cytryny w proporcji 1:5 (trzeba odczekać 3 minuty), następnie należy dodać pół szklanki soku ze świeżo wyciśniętych jabłek lub wodę ze studni głębinowych (mineralna ze sklepu nie nadaje się); pije się go wieczorem przed snem. Przyjmowanie rozpoczyna się od 2 kropli. Należy przestrzegać ściśle określonych reguł podanych w książce. Autor zastrzega jednak, że preparat MMS każdy bierze na własną odpowiedzialność. Dokładne informacje o MMS i poszczególnych chorobach znajdują się w książce Jima Humble. Polski przekład książki jest już dostępny w sprzedaży. Co na to wielkie koncerny farmaceutyczne? – MILCZĄ! Jim Humble i MMS to dla nich największe zagrożenie. Także FDA, amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (ang. Food and Drug Administration) nie jest zachwycona preparatem, który mógłby zastąpić 50-80% leków i suplementów diet, stosowanych w USA, Meksyku i Ameryce Południowej. Mało kto wie, że 970 000 Amerykanów umiera rocznie na skutek zastosowania szkodliwych leków i suplementów diet. Tych danych FDA nie ujawnia. Jim Humble nie ma wątpliwości, że Agencja ta zrobi wszystko, by podważyć działanie preparatu – wyda miliony dolarów na wrogą propagandę, by nie stracić miliardów ze sprzedaży „trucizn”, gdyby ludzie zaczęli uzdrawiać się sami MMSem. Dla FDA Jim Humble jest wrogiem Numer 1. Niewykluczone, że rozpowszechnianie jego książek w USA zostanie zakazane. Prawo amerykańskie zezwala na aresztowanie autorów uznanych przez FDA za szkodliwych wielu lat słyszy się o istnieniu „cudownych” naturalnych preparatów na wiele chorób, nad którymi badania blokowane są przez koncerny farmaceutyczne. Preparat można przygotować samemu (zapasy nawet na 10 lat), a sposób przyjmowania jest mało uciążliwy. KIM JEST WYNALAZCA? Jim Humble nie jest lekarzem, lecz inżynierem elektronikiem iinformatykiem. Brał udział w wielu programach badawczych lotnictwa, pracował nad stworzeniem pierwszego twardego dysku, potem nad konstrukcją pojazdu księżycowego; był inspektorem kontroli pierwszej interkontynentalnej rakiety, napisał podręcznik obsługi komputera oraz pięć książek na temat nowej, mniej szkodliwej dla zdrowia, technologii pozyskiwania złota; prywatne zainteresowania: duchowość, ale nie religia. Jim Humble ma 75 lat, dlatego zwraca się z prośbą do wszystkich, którzy poznali działanie mineralnego preparatu MMS, o rozpowszechnianie wiedzy o jego istnieniu i skuteczności. Apeluje też o uczciwość i udostępnianie preparatu wszystkim potrzebującym za jak najniższą cenę. Strona internetowa, na której można bezpłatnie pobrać książkę Breakthrough. The Miracle Mineral Supplement of the 21st Century część I w wersji angielskiej. CUDOWNA KURACJA NA MALARIĘ I INNE CHOROBY Artykuł umieszczony za zgodą redakcji czasopisma Nexus Historia powstania Obserwując chemiczne i uzdrawiające własności stabilizowanego tlenu, inżynier Jim Humble opracował prosty środek umożliwiający przezwyciężanie objawów malarii w zaledwie kilka godzin. Środek ten jest już z powodzeniem stosowany w Afryce. MMS nie jest lekiem, lecz naturalnym środkiem mineralnym wzmacniającym system immunologiczny. Chodzi tu o minerał, chloryn sodu NaClO2, z którego pozyskuje się MMS. Uwodniony chloryn sodu używany jest do oczyszczania wody, dezynfekcji, w fotografice, farbiarstwie. Jest to opowieść o odkryciu i opracowaniu przypuszczalnie najbardziej zdumiewającego wzmacniacza układu immunologicznego, jaki dotąd odkryto, W mojej książce Breakthrough: The Miracle Mineral Supplement of the 21st Century (Przełom - Cudowny Suplement Mineralny XXI wieku) podaję, jak samodzielnie przygotować ten suplement z łatwo dostępnych składników. Bardzo możliwe, że w ten sposób ocali się komuś lub sobie samemu życie. Cudowny Suplement Mineralny (Miracle Mineral Supplement w skrócie MMS) wzmacnia system immunologiczny i nie jest przeznaczony do leczenia określonej choroby – wzmacnia go do poziomu, który pozwala mu pokonywanie wielu chorób, często w czasie krótszym niż 24 godziny. I tak na przykład malaria, jeden z dzisiejszych głównych zabójców ludzi, jest pokonywana z pomocą tego suplementu zwykle w ciągu zaledwie czterech godzin. Sprawdzono to w klinicznych próbach przeprowadzonych w Malawi we wschodniej Afryce, w których za każdym razem udawało się zabić pasożyty malarii bytujące w organizmie człowieka. Już ponad 75 000 ofiar tej choroby przyjęło ten suplement, co pozwoliło im wrócić do pracy i prowadzić normalne produktywne życie. Po przyjęciu tego suplementu ludzie cierpiący na AIDS często w ciągu trzech dni pozbywają się tej choroby, zaś inne choroby i dolegliwości po prostu znikają. Początek podróży W drugim końcu domu rozległ się dzwonek telefonu. Dom był długi i wąski, i gęsto zastawiony meblami, które należało ominąć. Potem trzeba było jeszcze przejść przez korytarz. Mimo tych przeszkód, zdążyłem jednak go odebrać. Z Chicago dzwonił mój stary przyjaciel Bili Denicolo. W trakcie rozmowy zapytał: Jim, czy masz jakieś pojęcie o poszukiwaniu złota?". Nigdy nie byłem zbyt skromny, więc powiedziałem mu prawdę – moją prawdę. „Tak" – odrzekłem – „jestem jednym z najlepszych poszukiwaczy, jeśli w ogóle nie najlepszym". To mu wystarczyło. Był przyjacielem i wiedział o mojej pracy w górnictwie, więc mi uwierzył. Pracuję w ekipie, która chce wydobywać złoto w południowoamerykańskiej dżungli. Potrzebujemy twojej pomocy. Płacimy obowiązującą obecnie stawkę, a oprócz tego dostaniesz udział w zyskach". Zgodziłem się na wyjazd mniej więcej za miesiąc. Chcieli wykorzystać moją metodę odzyskiwania złota. Wymagało to wcześniejszego wysłania sprzętu. Przygotowanie go i mnie samego do wyprawy do dżungli zajęło mi prawie miesiąc. Najważniejszą rzeczą, jaką zabrałem ze sobą, która jest kluczowa w całej tej historii, było kilka butelek stabilizowanego tlenu (to nie ten cudowny roztwór, o którym wspomniałem wcześniej). Picie wody występującej w dżungli jest niebezpieczne. W Ameryce Północnej woda z szybko płynących strumieni jest zazwyczaj zdatna do picia, ale w dżungli, bez względu na to, jak szybko płynie strumień, woda nie nadaje się do bezpośredniej konsumpcji. Wielu ludzi mówiło mi, że tlen zawarty w stabilizowanym tlenie oczyszcza wodę, zabijając zawarte w niej patogeny, zwłaszcza gdy pozostawi się ją jego działaniu przez noc. Kiedyś przeprowadziłem test w laboratorium. Potraktowałem zaczerpniętą ze ścieków wodę stabilizowanym tlenem i okazało się, że wszystkie znajdujące się w niej patogeny zostały zabite. Byłem więc przekonany, że będę mógł oczyszczać wodę do picia w dżungli. Ze stabilizowanym tlenem miałem styczność już wcześniej. Jeden z moich przyjaciół, który mieszkał niedaleko Las Vegas, używał go dosyć często do leczenia swoich zwierząt. Podawał go w wodzie swoim kurom, aby utrzymać je w dobrym zdrowiu, a także swoim psom. Jednemu z nich wstrzyknął go nawet do żyły, kiedy ten zachorował... i pies wyzdrowiał w ciągu kilku godzin. Bill Denicolo przesiał kontrakt na adres mojego domu w Las Vegas w stanie Nevada, dokąd przeniosłem się po przejściu na emeryturę po zakończeniu pracy w górnictwie złota. Kontrakt był bardzo hojny – miałem otrzymać niezłą pensję oraz 20 procent udziału w zlocie, oczywiście, jeśli uda mi się znaleźć je w dżungli. Podpisałem kontrakt i odesłałem go i wkrótce otrzymałem pocztą bilet na samolot. Miałem wtedy 64 lata, ale byłem jeszcze w całkiem dobrej kondycji i nie miałem problemów z poruszaniem się po dżungli. Celem wyprawy była Gujana, nazywana dawniej Gujaną Brytyjską, która leży na południe od Wenezueli na wschodnim wybrzeżu Ameryki Południowej. Była połowa roku 1996. Na spotkanie wyszło mi kijku miejscowych ludzi, którzy mieli uczestniczyć w wyprawie. Pojechaliśmy 48 kilometrów dalej, do Georgetown, największego miasta i stolicy Gujany. Zakwaterowano mnie w domu, w którym miałem mieszkać do momentu wyruszenia do interioru, gdzie mieliśmy prowadzić poszukiwania – największego gujańskiego lasu tropikalnego i dżungli (dżungla to wbrew powszechnemu przekonaniu nie jest sensu stricto las, ale drzewiaste zarośla rosnące w bagnistych dolinach rzek – przyp. tłum.). W domu poznałem Mike's, miejscowego właściciela ziemskiego, który posiadał prawa do bardzo dużego obszaru dżungli i miał być jednym ze wspólników. Innym wspólnikiem w kontrakcie, który podpisałem, był mieszkający we wschodniej części Stanów Zjednoczonych Joel Kane. Miał przybyć dwa tygodnie przed naszym wyruszeniem do dżungli. Był jeszcze jeden wspólnik, którego przybycie również miało wkrótce nastąpić, ale prawdopodobnie już po naszym wyruszeniu na wyprawę. Nazywał się Beta (jego prawdziwe nazwisko brzmiało Satkumar Hemraj, jednak wolał, aby nazywać go Beta) i był krewnym wysoko postawionego urzędnika rządowego, pierwszego ministra Mosesa Nagamotoo, który był następny w hierarchii po premierze Samie Hindsie. Beta był nieobecny, ale ponieważ był naszym wspólnikiem, drugiego dnia pobytu zostałem zaproszony do domu pierwszego ministra na kolację. W trakcie wizyty gospodarz domu żalił się na bóle kręgosłupa, które prawie uniemożliwiały mu wykonywanie pracy w rządzie. Wyjaśniłem mu, że czasami udaje mi się naprawić czyjś kręgosłup i być może uda mi się pomóc w jego kłopotach. Po kolacji pozwolił mi nastawić swój kręgosłup, co zrobiłem bardzo delikatnie, aby, broń Boże, nie szarpnąć i nie uszkodzić go jeszcze bardziej. Po dziesięciu minutach ból w kręgosłupie naszego gospodarza zaczął ustępować, co wszystkich mocno zdziwiło. Wkrótce mógł zupełnie swobodnie chodzić po domu. Nazajutrz zadzwonił do mnie jeden ze służących i zapytał, czy nie mógłbym nastawić kręgosłupa córce Mosesa, która również miała z nim problemy. Zgodziłem się i przysłano po mnie samochód z zaproszeniem na kolację – był to trzeci dzień mojego pobytu w Georgetown. Po kolacji nastawiłem jej kręgosłup. Miała na imię Angela. Moses miał jeszcze jedną córkę, Adilę, ale ona nie miała żadnych problemów zdrowotnych. Choć może to zabrzmieć dziwnie, Angela zaczęła wkrótce swobodnie chodzić i wyglądało na to, że jej problemy z kręgosłupem zniknęły zupełnie. Nie zawsze udawało mi się uzyskać tak spektakularne wyniki. Byłem bardzo zadowolony, że poświęciłem kiedyś trochę czasu na naukę nastawiania kręgosłupa. Zaprzyjaźnienie się z ludźmi takimi jak Moses Nagamotoo było nie do pogardzenia. Wówczas nie zdawałem sobie sprawy, jak ważne może to się później okazać. Nie wątpię, że uchroniło mnie przed wylądowaniem w więzieniu. Wyprawa do dżungli Na pierwszą wyprawę do dżungli zabraliśmy ośmiu ludzi, którzy nieśli nasze bagaże i rozbijali obóz po dotarciu na miejsce postoju. Nasi robotnicy nazywali się droggerami. Wynajął ich Mike i stawili się w domu tydzień przed terminom wymarszu, aby właściwie zapakować zapasy i sprzęt. Mieli swojego brygadzistę, który kierował nimi. W końcu nadszedł czas wyruszenia w drogę i mimo iż Joel i Beta nie dojechali, nie czekaliśmy na nich. Ludziom płaciliśmy 6 dolarów dziennie i pokrywaliśmy też koszt ich utrzymania, poza cym chcieliśmy zabrać się już do roboty. Ostatecznie nasz zespół składał się ze mnie, Mike'a i ośmiu droggerów. Droga do interioru zajęła nam dwa dni. Najpierw czekała nas godzinna jazda z Georgetown do Pariki nad rzeką Mazaruni-Cuyuni. Nasz ekwipunek załadowaliśmy na dużą ciężarówkę i do czterech taksówek. Do Pariki przybyliśmy około dziewiątej rano, gdzie przeładowaliśmy wszystko na duże łodzie motorowe i popłynęliśmy Bartici, którą uważa się za bramę do interioru Gujany. Tam kupiliśmy większość zapasów żywności. Jest tam wiele sklepów z żywnością o charakterze hurtowni, które zaopatrują między innymi wyprawy do interioru. Nasz zaopatrzeniowiec kupił głównie fasolę i ryż. Zwykle na takie wyprawy kupuje się tylko ryż, ale ze względu na mnie kupiono także kilka worków fasoli. W czasie innych wypraw udawało mi się przekonać ich do zakupu bardziej różnorodnych artykułów spożywczych. Załadowaliśmy wszystko na kilka łodzi i przepłynęliśmy na drugą stronę rzeki do położonego półtora kilometra dalej portu, gdzie przeładowaliśmy nasz ekwipunek na dwie bardzo duże ciężarówki. Ciężarówki miały koła o Średnicy ponad 1,80 metra dostosowane dojazdy po błotnistych drogach w dżungli, ale nawet na tych wielkich kołach nie można było dotrzeć tam, gdzie nie było dróg. Tobołki z zapasami zostały mocno przywiązane, jednak większość mężczyzn opowiedziała się za pójściem piechotą do następnego punktu wypadowego położonego już w dżungli Wkrótce zrozumiałem, dlaczego głosowali za pójściem piechotą. Droga była tak wyboista, że ciężarówki przechylały się tak mocno, iż trzeba było cały czas uważać, aby się nie wywróciły. Nie było żadnego spania podczas pięciu godzin, jakie zajęło ciężarówkom dojechanie do końcowego punktu przeładunkowego na ostatniej odnodze rzeki. Przybyliśmy już po zmroku i spaliśmy, gdzie kto mógł. Ja położyłem się na ławce przed małym sklepikiem. Nazajutrz rano załadowaliśmy wszystko na łodzie i popłynęliśmy w górę odnogi rzeki Cuyuni. Wybuch malarii Macie więc państwo pojęcie, jak głęboko w dżungli znaleźliśmy się. Kilka dni później, kiedy dwaj nasi ludzie zachorowali na malarię, bardzo się zaniepokoiliśmy. Zapewniano nas, że w tych okolicach nie występuje malaria i w rezultacie nie zabraliśmy ze sobą lekarstw na nią. Natychmiast wysłałem dwóch ludzi do najbliższego obozu poszukiwaczy złota w nadziel, że będą tam mieli leki na malarię. To znaczyło czekanie przez dwa dni, a w przypadku gdyby nie mieli tam tych lekarstw, do ich powrotu musiałoby upłynąć co najmniej sześć dni. Nie mieliśmy wyjścia i musieliśmy się z tym pogodzić. Moglibyśmy też spróbować wezwać helikopter, gdybyśmy mieli radio, jednak należy pamiętać, że radio działa w dżungli tylko na niewielkie odległości. Biorąc pod uwagę to, co wiedziałem na temat stabilizowanego tlenu, że zabił wszystkie patogeny w wodzie, pomyślałem, że może poradzi sobie także z malarią. Usiadłem przy chorych mężczyznach i zapytałem ich, czy byliby zainteresowani wypróbowaniem tego zdrowotnego napoju z Ameryki. Byli mocno chorzy i bardzo cierpieli. Leżeli w hamakach, trzęsąc się z zimna i jednocześnie cierpiąc z powodu bardzo wysokiej gorączki. Mieli silne bóle głowy, bóle mięśni i stawów, mdłości, biegunkę i wymioty. Byli gotowi zgodzić się na wszystko, co mogłoby im pomóc, i przystali na moją ofertę. Dałem im do wypicia sporą dawkę stabilizowanego tlenu rozpuszczonego w wodzie. To było jedyne, co można było w tej sytuacji zrobić, czekając na powrót robotników wysłanych po lek. Po godzinie ich dreszcze ustały, ale to jeszcze niewiele znaczyło, ponieważ w malarii dreszcze pojawiają się i ustępują, tym niemniej wyglądali trochę lepiej. Cztery godziny później wstali, żartując ze swojego złego samopoczucia, i usiedli do kolacji przy stole. Nazajutrz rano dwaj kolejni mężczyźni dostali malarii. Przyjęli takie same dawki stabilizowanego tlenu i około południa nie odczuwali już żadnych dolegliwości. Wszyscy byliśmy zdziwieni. (To jeszcze nie jest cała historia, poza tym stabilizowany tlen nie zawsze tak działa). Kontynuowałem poszukiwanie złota. Opracowałem też prostą metodę oznaczania go (to znaczy określania jego zawartości), dzięki czemu mogłem sam je wykonywać bez potrzeby wysłania próbek do laboratorium i czekania kilka tygodni na wyniki. Wkrótce udało mi się zlokalizować obiecujące złoża złota i zaczęliśmy planować ustawienie w dżungli specjalnego młyna. Pracując nad tym, nadal szukałem złota, podróżując po dżungli. Gdziekolwiek docierałem, leczyłem ludzi chorych na malarię (a czasami na tyfus brzuszny). Chociaż stabilizowany tlen działał tylko w 70 procentach przypadków, to jednak wystarczyło, abym stał się dosyć sławny w dżungli. W czasie pierwszej wyprawy do dżungli w drodze powrotnej do miasta dotarliśmy do górniczego kompleksu, który zamknięto z powodu wakacji. Było tam kilku ludzi, którzy czekali na wznowienie prac Jeden z nich siedział przy stole i wyglądał na bardzo chorego. Zapytałem go, co mu jest, i w odpowiedzi usłyszałem, że czeka na łódź, która mu go stamtąd zabrać. Powiedział, że cierpi na tyfus i malarię. Napomknąłem o moim stabilizowanym tlenie, który określiłem jako napój zdrowotny", i zgodził się go spróbować. Kiedy wracałem z miasta, podbiegł do mnie, złapał mnie za rękę i potrząsał nią. Powiedział, że już kilka godzin po moim odjeździe poczuł się lepiej i że nie musi już wracać do miasta. Zostawiłem mu małą buteleczkę z kroplami, podobnie jak w kilku innych miejscach w dżungli. Jest wiele podobnych do tej, pozytywnych historii, ale, niestety, było też wielu ludzi, którym stabilizowany tlen wówczas nie pomógł. Mimo wszystko była to kuracja dająca znacznie lepsze wyniki niż lekarstwa na malarię. Ludzie przebywający na terenach malarycznych nie mogą sobie pozwolić na przyjmowanie leków zapobiegawczych, ponieważ po jakimś czasie zawsze pojawiają się niekorzystne efekty uboczne. Dlatego miejscowi ludzie nigdy ich nie przyjmują. Muszą polegać na standardowych lekach na malarię, które przyjmują dopiero po zarażeniu się tą chorobą. Co gorsze, drobnoustroje powodujące tę chorobę zdążyły się już na nie uodpornić. Odwiedzający ten region mogą przyjmować leki zapobiegawcze tylko przez krótki czas. Jak się okazało, kilku moich wspólników musiano na skutek przyjmowania leków zapobiegających malarii hospitalizować. Po powrocie do Georgetown zadzwoniłem do mojego przyjaciela Boba Tate'a w sprawie stabilizowanego tlenu i w odpowiedzi natychmiast przyleciał do Gujany. Omówiliśmy tę sprawę i postanowiliśmy sprawdzić, czy uda się sprzedawać stabilizowany tlen w Gujanie. Zamieściliśmy ogłoszenie w miejscowej gazecie, informując że nasz roztwór leczy malarię, i to był błąd. Miejscowa stacja telewizyjna natychmiast wysłała do nas reporterów i znaleźliśmy się w telewizji, mówiąc o naszym preparacie. Potem przybyli reporterzy z radia. Byliśmy sławni przez trzy dni, po czym rząd rzucił na nas bombę. Minister zdrowia wezwała nas na rozmowę i oświadczyła nam, że jeśli sprzedamy nasz roztwór jeszcze jednej osobie, trafimy do więzienia, którego raczej nie polubimy. Widziałem, jak wygląda ich więzienie, i przyznaję, że miała rację. Któregoś wieczoru odbyłem rozmowę z moim przyjacielem, pierwszym ministrem Mosesem Nagamotoo, który wyjaśnił mi, że do minister zdrowia zadzwonili przedstawiciele dwóch firm farmaceutycznych i zagrozili, że przestaną dostarczać leki do miejscowego szpitala, jeśli nie zrobi czegoś z tym kimś, kto utrzymuje, że potrafi uleczyć malarię. Wyjaśnił, że jego rząd w żaden sposób nie może mi obecnie pomóc, ale podkreślił, że zasugerował minister zdrowia, by dała mi trochę swobody. W tym momencie popełniłem jeszcze większy błąd. Chociaż wycofaliśmy z gazety nasze ogłoszenie, nadal sprzedawałem nasz roztwór ludziom, którzy go potrzebowali. Mój partner Bob Tate wrócił do domu, a ja planowałem dalsze poszukiwania złota w dżungli. Właśnie kończyliśmy przygotowania, gdy dowiedziałem się, że mają zamiar oskarżyć mnie o przestępstwo i że byłoby lepiej, gdybym przeniósł się w inne miejsce. Okazało się, że ludzie z Georgetown bardziej boją się dżungli niż ludzie z Las Vegas i rzadko ścigają w niej kogoś. Natychmiast udałem się w górę rzeki, zaś zaopatrzenie przybyło kilka dni po mnie. Tak przedstawia się zasadnicza historia odkrycia mówiącego, że stabilizowany tlen czasami leczy malarię. Jest to zarazem początek mojej historii. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, jak cudownym środkiem jest stabilizowany tlen. Niezamierzone badania i testy Pozostawałem w górze rzeki przez ponad sześć miesięcy, cały czas pracując przy młynie odzyskującym złoto. Tę część operacji finansowałem sam, ponieważ Joelowi Kane'owi nie było spieszno i nigdy nie wniósł swojego wkładu pieniężnego. Kiedy w końcu pokazał się i zobaczył złoto, które uzyskałem z pomocą mojego młyna, zażądał pełnego tytułu własności i zaoferował mi trzy procenty zamiast dwudziestu, na które opiewał kontrakt. Kiedy odmówiłem, sprawił, że właściciel gruntu Miko i wynajęci przez niego droggerzy rozwalili mój młyn i wynieśli go do dżungli. Teraz, zgodnie z kontraktem, jeśli nie wykorzystywał mojej technologii, nie musiał dawać mi dwudziestu procent. Jego problem polegał na tym, że technologia, którą zaproponował właściciel gruntu Milce, nie sprawdziła się. Tak więc nie tylko ja straciłem swój wkład, ale on również, tyle że on jest milionerem i tak naprawdę niewiele go to obchodziło, natomiast jeśli chodzi o mnie, sprawa wyglądała trochę gorzej. Kiedy po sześciu miesiącach wróciłem do miasta, wszystkie problemy związane z ministerstwem zdrowia rozmyły się i bez przeszkód wyjechałem do Stanów Zjednoczonych. Straciłem zainwestowane w tę wyprawę pieniądze, ale zyskałem wiedzę na temat możliwości stabilizowanego tlenu. Cała ta sprawa zapowiadała się bardzo interesująco. Złoto przestało mnie obchodzić. Nie mogłem doczekać się powrotu do domu i rozpoczęcia testów, które miały na celu ustalenie, dlaczego stabilizowany tlen nie zawsze działał. Kilka miesięcy później inna firma wynajęła mnie do usprawnienia metody odzyskiwania złota i znowu pojechałem do Gujany. Wciąż pracowałem nad stabilizowanym tlenem. Pewnej nocy przez nieostrożność dopuściłem do pogryzienia mnie przez setki moskitów. Nie planowałem tego, ale kiedy zorientowałem się, że mnie gryzą, przestałem z nimi walczyć. Kilka dni później pojawiły się u mnie pierwsze objawy malarii. Najwcześniejszym symptomem jest lekka niestrawność w czasie posiłku. Nie jest ona ostra i jest odczuwana jako lekkie odczucie mdłości, które mija po około piętnastu minutach. Prawdziwe mdłości pojawiają się dopiero następnego dnia. Kiedy już się rozchorowałem, postanowiłem wypróbować na sobie swoje własne lekarstwo. Z rozpoczęciem leczenia postanowiłem poczekać do czasu zrobienia badania krwi w szpitalu w Georgetown. To był błąd, który omal nie kosztował mnie życia. Autobus, który kursuje z tej części dżungli do Georgetown, nie przyjechał. Wiedziałem, że ludzie, którzy czekali zbyt długo na leczenie, prawie zawsze umierali. Czekałem na autobus przez kolejne dni, ale nie przyjechał, a ja stawałem się coraz bardziej chory. Czekałem, ponieważ chciałem mieć absolutną pewność dzięki badaniu krwi, że mam malarię. Wkrótce wybierałem się do domu i nie miałbym już więcej okazji na taką próbę, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Nikomu nie powiedziałem, że przeprowadzam na sobie test. Widząc, jak bardzo jestem chory, moi pracodawcy poczuli się odpowiedzialni za dostarczenie mnie do miasta i kiedy zgodziłem się pokryć część kosztu przelotu samolotu, który miał mnie zabrać, zgodzili się bez wahania. W tej części dżungli mają radio i lądowisko dla samolotów. Samolot przybył następnego dnia (w czwartym dniu mojej choroby). Na lądowisko pojechałem rowerem. Byłem już bardzo chory. Kiedy przylecieliśmy do Georgetown, wsadzili mnie do taksówki i zawieźli prosto do szpitala. W szpitalu czekałem kilka godzin na badanie krwi. Z całą pewnością miałem objawy malarii, Lekarz oświadczył mi, że badanie krwi potwierdziło, iż jestem na nią chory. Byłem pacjentem leczonym ambulatoryjnie, więc dał mi małą buteleczkę pastylek na malarię. Oczywiście nie przyjmowałem ich. Zamiast tego wziąłem dużą dawkę mojego własnego lekarstwa. Po kilku godzinach poczułem się znacznie lepiej. W moim przypadku to lekarstwo działało. Aby zakończyć tę sprawę, poszedłem jeszcze raz do szpitala i ponownie zrobiłem badanie krwi, które dało tym razem ujemny wynik na malarię. Byłem szczęśliwy! Byłem pierwszym pacjentem, który miał wykonane badanie krwi przed i po przyjęciu stabilizowanego tlenu. Uznałem, że wynalazłem lekarstwo na malarię. Pod koniec roku 1997 wróciłem do Stanów Zjednoczonych i przeniosłem się do Walker Lake w Nevadzie, dokąd Bob Tate przeniósł moje podręczne laboratorium. Powstał plan, by produkować mój własny specjalistyczny sprzęt górniczy i zarabiać w ten sposób na utrzymanie i jednocześnie badanie stabilizowanego tlenu, który stosowałem w dżungli. Przez około rok prowadziliśmy interes ze sprzętem górniczym, dopóki Bob nie nabawił się potwornej choroby Lou Gehriga (stwardnienie zanikowe boczne), przez co nie był w stanie wykonywać prawie żadnej pracy. Sprzedaż sprzętu zaczęła maleć i to z wielu powodów. Czasopismo, w który się ogłaszaliśmy, popełniło duży błąd w naszej reklamie, którego nie chciało zrekompensować, co kosztowało nas tysiące. Ostatecznie doszło do tego, że zacząłem utrzymywać się z emerytury. Od czasu do czasu dostawałem też zlecenie na oznaczenie próby, co dawało niewielki dodatkowy dochód. Z pomocą mojego syna, który wyposażył mnie w komputer i nauczył korzystania z Internetu, zacząłem prowadzić korespondencję z przyjaciółmi w Afryce. Zaprzyjaźniłem się z pewnym facetem z Tanzanii, który był przewodnikiem wypraw safari na Kilimandżaro. Nazywał się Moses Augustino. Zdałem sobie sprawę, że zależało mu na zaprzyjaźnieniu się z ludźmi z Ameryki, ponieważ miał w tym pewien interes. Gdybym był na jego miejscu, zrobiłbym to samo. Wkrótce poprosił mnie o 40 dolarów. Zrozumiałem, że 40 dolarów to dla niego mnóstwo pieniędzy, choć prawdę mówiąc właśnie wtedy była to znaczna kwota również dla mnie. Ponieważ jednak chciałem, aby wypróbował stabilizowany tlen na chorych na malarię w Tanzanii, posłałem mu te 40 dolarów. Ten dar opłacił się, ponieważ Moses zaczął podawać mój roztwór zgodnie z moimi instrukcjami znanym sobie ofiarom malarii z jego terenu. Wkrótce okazało się, że ludzie szybko odzyskują zdrowie, jednak i tym razem nie wszyscy. Miał przyjaciela doktora, któremu opowiedział o stabilizowanym tlenie (wówczas nazywaliśmy go Humble Health Drink). Posłałem temu lekarzowi dwie butelki i odwrotną pocztą otrzymałem odpowiedź, w której stwierdził, że nie rozumie, w jaki sposób słona woda może pomóc w przypadkach malarii. Odpisałem mu: Proszę spróbować, a się pan przekona". Spróbował i był bardzo zdziwiony. No i wszystkich swoich pacjentów chorych na malarię zaczął leczyć tym roztworem. Badania chemiczne W tym samym czasie starałem się ustalić, jakiego rodzaju związkiem chemicznym jest w rzeczywistości stabilizowany tlen i jak powstaje. Chciałem ustalić, dlaczego nie jest efektywny we wszystkich przypadkach. Dowiedziałem się, że po raz pierwszy prace nad nim rozpoczął w roku 1926 w Niemczech dr William F. Koch. Używał go w przypadkach umysłowo opóźnionych dzieci, uważając, że stabilizowany tlen wytwarza nietoksyczny tlen identyczny z wytwarzanym w procesie oddychania. Dr Koch stosował swoją metodę przez następnych dziesięć lat, wierząc, że w ten sposób zwiększa ilość tlenu w mózgu upośledzonych dzieci. Stabilizowany tlen zawitał do Stanów Zjednoczonych około roku 1930. Po latach ci, którym udało się odtworzyć jego formułę, zaczęli dodawać go do różnych produktów, sądząc, że jest to użyteczny dla organizmu rodzaj tlenu. Dla kogoś, kto ma ograniczoną wiedzę w zakresie chemii, ustalenie formuły stabilizowanego tlenu nie było łatwą sprawą, nawet w roku 1998. Wszyscy znający jego formułę nie ogłaszali jej, a sprzedając gotowy produkt, nie podawali na etykiecie jego składu (to chloryn sodu (sodium chlorite) o wzorze NaCLO2). Znalazłem jedną firmę, która podawała instrukcję używania stabilizowanego tlenu. Pisali w nich, że po dodaniu kilku kropel do szklanki wody stabilizowany tlen staje się niestabilny – stąd nie należy zwlekać z wypiciem roztworu dłużej niż godzinę. Wydało mi się to interesujące. Dodałem dziesięć kropel do szklanki wody, odczekałem około ośmiu godzin i powąchałem go, tak jak to często czynią chemicy. Spodziewałem się poczuć zapach chloru. Wiedziałem, że jeśli woda destabilizuje tlen, to dzieje się tak dlatego, że zmniejsza jego zasadowość (staje się bardziej neutralny). Użyłem dziesięciu kropel, ale już wtedy zdawałem sobie sprawę, że należy zastosować więcej. Po dodaniu dwudziestu kropel stabilizowanego tlenu do szklanki wody, postanowiłem dodać jeszcze trochę octu, ponieważ zawiera on kwas octowy, o którym wiedziałem, że jeszcze bardziej od wody zmniejszy zasadowość stabilizowanego tlenu. W tym przypadku odczekałem aż 24 godziny, a mimo to wciąż dawało się wyczuć znacznie silniejszy zapach chloru. W tym czasie moi przyjaciele w Afryce trochę już mi wierzyli i zgodzili się przeprowadzić dalsze próby. Zaczęli od zastosowania poprawionej receptury obejmującej 20 kropel stabilizowanego tlenu i łyżeczkę do herbaty octu na szklankę wody. Po odczekaniu 24 godzin podali tak przygotowany roztwór kilku pacjentom, którym nie pomógł stabilizowany tlen przygotowany według poprzedniej receptury. Kuracja z zastosowaniem octu i odczekaniem 24 godzin okazała się skuteczna we wszystkich przypadkach. Do sprawdzania mojej mieszaniny kupiłem paskowe wskaźniki chloru, takie jak te stosowane w basenach pływackich, i proszę zgadnąć, co odkryłem? Otóż, po kilku godzinach w mieszaninie zaczęła pojawiać się niewielka ilość chloru, a po 24 godzinach stężenie chloru wynosiło co najmniej 1 ppm (część na milion). Nie było to całkowite rozwiązanie, ale znacząco zbliżyłem się do niego. Początkowo nie zdawałem sobie sprawy, że wskaźniki mierzyły stężenie dwutlenku chloru. Potem zawierające mieszaninę naczynie przykryłem pokrywką i okazało się, że po dwóch godzinach wytworzyło się to samo stężenie chloru co po 24 godzinach bez przykrywki. Działo się tak, oczywiście, wtedy, gdy stosowałem ocet, no i wynik był taki dlatego, że chlor nie ulatniał się tak szybko. Przekazałem te wyniki do Tanzanii i zaczęli stosować tę nową procedurę. Dodawali łyżeczkę octu, stosowali pokrywkę i czekali dwie godziny przed podaniem mieszaniny ofiarom malarii. Wynik za każdym razem był pozytywny. Nie było żadnych niepowodzeń. Wszystko to wydaje się obecnie łatwe, ale ja musiałem wykonać ponad 1000 różnych testów w czasie jednego roku, aby te proste rzeczy ustalić. Moje zasoby pieniężne były bardzo ograniczone, a paski wskaźników do basenów pływackich były drogie, podobnie jak różne chemikalia, których potrzebowałem do testów. Muszę przyznać, że nie zrobiłem niczego szczególnie mądrego lub olśniewającego – po prostu poruszałem się po omacku, posiadając mizerną wiedzę z chemii i metalurgii. Faktem jest jednak, że przez 25 lat pracowałem jako inżynier badawczy w przemyśle lotniczym i kosmonautycznym, aranżowałem także próby z bombami atomowymi i inne podobne zadania. Stąd miałem pewne doświadczenie w prowadzeniu badań. Wypróbowałem kilkanaście kwasów w setkach kombinacji. Stabilizowany tlen jest stabilny ze względu na jego wysoką zasadowość. Kiedy do szklanki wody doda się kilka jego kropel, jego zasadowość zostaje zneutralizowana przez wodę i zawarte w nim jony stają się niestabilne i zaczynają uwalniać chlor. Tak przynajmniej mi się wówczas wydawało. Tak więc chodzi o to, jak sprawić, aby działo się to szybciej? Po wypróbowaniu wszystkich mineralnych i organicznych kwasów ustaliłem, że najlepiej działa organiczny kwas octowy, który w rozcieńczonej postaci znamy jako ocet. Potem doszło do małego przełomu, w zasadzie bardzo prostej sprawy. Zrezygnowałem ze stosowania wody, i do czystej, suchej, pustej szklanki wlałem po prostu 20 kropel stabilizowanego tlenu i trzy łyżeczki octu. Potem pokręciłem szklanką, żeby zamieszać zawartość. Działało i to w ciągu trzech minut! Sprawdziłem mieszaninę wskaźnikami chloru i okazało się, że odczyt pokazuje 5 ppm, a kiedy dodałem do niej dwie szklanki wody, nastąpiło rozcieńczenie do wartości poniżej 1 ppm, ale smak był okropny. Mieszanina stabilizowanego tlenu z wodą nie ma najgorszego smaku przed uwolnieniem chloru, ale później jest on okropny. Niektórzy ludzie zdają się nie zwracać uwagi na smak, ale większość zwraca. Próbowałem różnych soków, ale wystąpiły dwa problemy. Po pierwsze, potrzebowałem czegoś, co miałoby znośny smak, i zarazem czegoś, co nie zmieniałoby ilości chloru. Po wypróbowaniu wielu soków i napojów zdecydowałem się na zwykły sok z jabłek bez dodatku witaminy C. Cudowny Mineralny Suplement W roku 2001 przeniosłem się do małego miasteczka Mina w Nevadzie, gdzie zamieszkałem za darmo na posesji, na której wydobywano złoto. Mój przyjaciel Dick Johnson pomógł mi w ten sposób w badaniach. Dało mi to kilka dodatkowych dolarów na badania związane ze stabilizowanym tlenem. Zacząłem przygotowywać znacznie silniejsze roztwory od dostępnego na rynku stabilizowanego tlenu. Od wielu lat stabilizowany tlen był sprzedawany w postaci 3,5-procentowego chloranu sodu. Mój roztwór, któremu nadałem nazwę Miracłe Mineral Supplement (Cudowny Suplement Mineralny), był 28-procentowym chloranem sodu. Jest on ośmiokrotnie silniejszy od dostępnego w handlu stabilizowanego tlenu. Oznacza to, że kiedy wybieram się do dżungli, mogę zabrać ze sobą ośmiokrotnie więcej „mocy uzdrawiającej", niż gdybym wybrał oryginalną postać stabilizowanego tlenu. Spróbuję wyjaśnić, o co chodzi. W ostatnich 80 łatach badacze prowadzili testy przy użyciu od pięciu do maksymalnie dwudziestu kropel 3,5-procentowego roztworu. Kiedy zacząłem leczyć ludzi chorych na malarię i inne choroby, w sytuacji gdy kilka kropel nie działało, dawałem ich więcej. We wszystkich badaniach dotyczących stabilizowanego tlenu, których opisy udało mi się przeczytać, nikt nie zwiększył liczby kropel ponad 25, poza tym mało kto stosował ich tak dużo. Jedyne zabezpieczenie, jakie stosowałem, polegało na tym, że silniejsze dawki zawsze wypróbowywałem na sobie. Zwykle miałem do czynienia z ludźmi, którzy chcieli wyzdrowieć i zgadzali się wypróbować roztwór po tym, jak sam przetestowałem go na sobie. Nie przechodziłem z dawki 10 kropel stabilizowanego tlenu od razu do 120 kropel, ale dochodziłem do niej stopniowo i po godzinie stosowałem następne 120 kropel. Robiłem to rzadko i do momentu, kiedy odkryłem, co powoduje ustąpienie choroby. To nie jest lekarstwo, ale mineralny suplement, a ja nie jestem lekarzem, ale wynalazcą. Nie wiem, jak brzmi przysięga Hipokratesa. I nie próbuję leczyć, to należy do lekarzy. Moim celem było wynalezienie bezpiecznej kuracji na malarię, odkąd doszedłem do wniosku, że jest to możliwe* i zrobiłem to. Uważam, że nigdy nikogo na nic nie naraziłem i osobiście wyleczyłem ponad 2000 ludzi. Leczeniu poddano ogółem ponad 75 000 przypadków malarii i robili to głównie ludzie, których tego nauczyłem. Poddani kuracji pacjenci zostali wyleczeni i nie doszło wśród nich do żadnego przypadku zgonu. W normalnych warunkach należałoby się spodziewać około 300 zgonów. Kiedy mówię wyleczeni, rozumiem przez to, że ci ludzie wstali, uśmiechnęli się, włożyli ubranie i wrócili do pracy. O ile mi wiadomo, nie doszło u nich do nawrotów. Czy wykonywaliśmy próby – podwójnie ślepe" i potrójnie ślepe"? Otóż nie. Nie mieliśmy wystarczających środków. Bill Gates oświadczył nam telefonicznie, że nie pomoże nam, dopóki nie uzyskamy atestu Urzędu da. Żywności i Leków (Food and Drug Administralion; w skrócie FDA), który kosztuje miliony, tymczasem tych ludzi w Afryce, którzy wrócili do pracy i czują się dobrze, mało obchodziło, czy mamy atest FDA, czy nie. Kiedy zadzwoniłem do FDA, powiedzieli mi, że jeśli stosowałem moją recepturę w Afryce, to nie mają w tej sprawie nic do powiedzenia i nie będą tego komentować, ale gdybym chciał dostać zgodę na leczenie w ten sposób malarii w USA, to zupełnie inna sprawa. Zupełnie ich nie obchodziło, że to nie jest lekarstwo. Według nich w momencie, gdy mówię „leczenie dowolnej choroby", moja receptura staje się lekiem, dla którego wymagane są niezliczone testy i oceny laboratoryjne, które muszą być wykonane przed udzieleniem zezwolenia, co kosztuje minimum 50 milionów dolarów. Dopóki ktoś wykorzystuje mineralny suplement, aby poprawić ludziom .samopoczucie, nikt go nie krytykuje, dopóki wykorzystuje go, aby poprawić ich zdrowie, nikt się go nie czepia, ale gdy usiłuje leczyć kogoś z jakiegoś schorzenia przy jego pomocy, mimo iż jest używany od co najmniej 80 lat, to już zupełnie inna sprawa. Ktoś taki musi być lekarzem i wykonać kliniczne próby, musi mieć 100 milionów dolarów na podwójnie i potrójnie ślepe testy oraz spełnić dziesiątki innych wymogów. Nikt nie zaoferuje ci pieniędzy – wszyscy tylko mówią, co musisz zrobić. Ich stosunek do sprawy można wyrazić stwierdzeniem: Jak śmiesz leczyć kogoś! Mogą to robić tylko lekarze i farmaceuci". Wiemy, że MMS (Miracle Minerał Supplement – Cudowny Suplement Mineralny) to 28-procentowy chloran sodu, który po zmieszaniu z octem generuje dwutlenek chloru (ClO2). Dzieje się tak dlatego, że kwas octowy (ocet) neutralizuje roztwór, a nawet nadaje mu lekko kwaśny odczyn. Preparat MMS jest normalnie bardzo zasadowy. Kiedy dodając octu nadaje się mu odczyn kwaśny, staje się lekko niestabilny i zaczyna uwalniać dwutlenek chloru. Odmierzając odpowiednią liczbę kropli oraz ilość octu wiemy, że wytwarza około trzech miligramów (3 mg) dwutlenku chloru w czasie około 3 minut. Kiedy zostaje dodany sok jabłkowy (lub inny bez dodatku witaminy C), roztwór staje się tak rozcieńczony, że zawiera około 1 ppm dwutlenku chloru. Tak powstały roztwór MMS nadal generuje dwutlenek chloru, ale znacznie wolniej. Chlor i dwutlenek chloru mają wiele antyseptycznych zastosowań – od ponad 100 lat są używane do odkażania wody i zabijania drobnoustrojów chorobotwórczych w szpitalach. Ostatnio dwutlenek chloru jest coraz częściej używany, szczególnie do oczyszczania wody. FDA dopuścił ten związek do odkażania kurczaków, wołowiny i innej żywności. Badania dowodzą, że dwutlenek chloru jest znacznie bezpieczniejszy od czystego chloru, ponieważ ma działanie selektywne wobec drobnoustrojów chorobotwórczych w wodzie i w przeciwieństwie do czystego chloru nie tworzy związków z zawartymi w niej innymi składnikami. Prosta chemia mówi nam, że podobne zjawisko zachodzi w organizmie. Udowodniono, ze chlor z pitnej wody, dostając się do organizmu, tworzy co najmniej trzy rakotwórcze związki, natomiast w przypadku dwutlenku chloru żadnych takich związków nie znaleziono. Amerykańskie Towarzystwo Chemików Analitycznych ogłosiło w roku 1999, że dwutlenek chloru jest najsilniejszym znanym człowiekowi zabójcą patogenów. Nie ma usprawiedliwienia dla braku badań roztworu od stu lat używanego do zabijania zarazków chorobotwórczych. Firmy farmaceutyczne nie tylko nie wykonały badań stabilizowanego tlenu, ale wręcz odmówiły ich przeprowadzenia, i to wielokrotnie. Uwagi końcowe Cudowny Suplement Mineralny można kupić w każdej chwili. Jeżeli ktoś nie chce mieć kłopotów i jednocześnie chciałby spróbować mojego preparatu, może zamówić go u mojego przyjaciela Kennetha Richardsa w Kanadzie lub u innych ludzi w Stanach Zjednoczonych, którzy go wytwarzają. Obecnie wszyscy oni sprzedają go po mniej więcej takiej samej cenie wynoszącej ok. 20 dolarów plus koszty przesyłki. Większość pakuje preparat do butelek mieszczących jego 4 uncje (ok. 0,16 litra). Jak dotąd udało się im utrzymać tę niską cenę. Chciałbym, aby każdego było stać na MMS, Butelka zawiera 650 sześciokroplowych dawek MMS, który ma ważność dwóch lat. To znacznie więcej preparatu niż u kogokolwiek innego, kto sprzedaje słaby roztwór stabilizowanego tlenu. Każdy może zrobić go samodzielnie lub zakupić. Udostępnijcie go tylu osobom, ilu tylko się da. Informacje o tym, jak nabyć MMS uzyskać można pod adresami i Nie mam żadnego interesu w sprzedaży prowadzonej przez moich przyjaciół, ale Kenneth zgodził się przeznaczać 1 dolara od każdej sprzedanej butelki na rzecz dotowania dystrybucji MMS w Afryce, dzięki czemu każdy kupujący pomaga ludziom w Afryce. Jeśli ktoś chciałby z jakichś powodów skontaktować się ze mną, może pisać do mnie na adres poczty elektronicznej Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.. Proszę jednak pamiętać, że przez filtr antyspamowy przepuszczane będą tylko te maile, któr w rubryce temat będą miały wpisane „Stories of Succes”. Wszystkie e-maile (napisane po angielsku), które przejdą przez filtr, będą przeczytane. O autorze: Jim V. Humble przez wiele lat był zatrudniony w przemyśle lotniczym i kosmonautycznym. Pracował przy budowie pierwszego międzykontynentalnego pocisku rakietowego, pojazdu księżycowego oraz wilu innych przełomowych urządzeń. Skonstruował między innymi automatyczny otwieracz drzwi garażowych, unowocześnił starą technologię wydobywczą, odkrył sposób eliminacji zagrożenia dla zdrowia ze strony rtęci oraz opracował technologię odzysku złota przy pomocy wody. Napisał cztery książki na temat górnictwa i jedną poświęconą zdrowiu: The Miracle Mineral Supplement of the 21st Century (Przełom – Cudowny Suplement Mineralny XXI wieku), która jest dostępna na jego stronie internetowej zamieszczonej pod adresem (część pierwszą można ściągnąć bezpłatnie w formacie PDF). Zainteresowanych dodatkowymi informacjami na temat dwutlenku chloru i Cudownego Suplementu Mineralnego oraz ich zastosowania w lecznictwie sugerujemy odwiedzenie jego strony internetowej i nabycie pełnego wydania ww. książki. Jego najbliższym celem jest powrót do Afryki, gdzie prowadził wcześniej testy, aby całkowicie wyeliminować malarię w jednym z tamtejszych krajów i udowodnić w ten sposób światu, że jest to możliwe. Przełożył Jerzy Florczykowski

mms chloryn sodu opinie forum